wtorek, 19 czerwca 2012

Jestem!

Jestem w Lizbonie!! Trudno mi uwierzyc,
Szlam uliczkami, kola walizki stukotaly o posadzke i nie moglam uwierzyc, ze naprawde tu jestem. 
Tym bardziej, ze moja podroz trwala 4 godziny dluzej, niz powinna. Awaria komputera w samolocie, wysiadanie z odprawionego juz samolotu, czekanie 2 godziny przy kantorku na decyzje, czy lecimy dalej tym lotem, czy przesiadamy sie na innny. Swiadomosc, ze przesiadka w Monachium juz dawno nieaktualna, ze samolot do Lizbony juz tam leci.
Poczatkowa irytacja i wielka zlosc opadala z kazda minuta, wprostproporcjonalnie do poznawania kolejnych historii osob podrozujacyc ze mna - Niemca, ktory odwiedza Polske i stad leci do Porto, podrozujacego zawsze do Monachium gdanszczanina, lecacych przez Monachium do chicago i w koncu Agnieszki wedrujacej przez Lizbone do swojego chlopaka-surfera. Z nia przyszlo mi spedzic te 9 godzin, na sam koniec smiejac sie z naszej sytuacji i zasypiajac na przemian.
Chcialabym opisac wszystko, ten galop mysli, spotkania na lotnisku, ale chwila obecna przycmiewa wszystko. Tu jest naprawde bardzo pieknie. I bardzo inaczej:)

W koncu dotarlam, w koncu tu jestem. Hostel jest niesamowity. Portugalka, ktora wita wszystkich na 2 pietrze juz zaplanowala mi 3 dni wycieczek, poczestowala zupa portugalska i sangria. Ludzi jest tu pelno, a ta piekna kamienica przemalowana na zielono-brazowo jest niezwykle przyjazna, jest tu sala dvd, organizuja codzienne wycieczki i wieczorne eventy, pieczenie nalesnikow i specjalow portugalskiej kuchni. 

Wkurza mnie moj pierwszy wpis. Tak bardzo odnosi sie do przeszlosci i jest egzaltowany. Chcialabym opisywac tu i teraz, zyc chwila, ktora trwa, a nie szukac wszystkiego gdzies, kiedys. Sprawdzac, a nie domniemywac. Chociaz egzaltacji trudno mi sie pozbyc, jak widac ;p Taka juz moja uroda. 
Ide w miasto. See you!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz